10 SDx

Maciej Lelusz
18. października 2018
Reading time: 4 min
10 SDx

Będąc ślepym, głuchym, z wadą postawy oraz z pewnego rodzaju wrodzoną niechęcią do nowości, po prostu nie da się nie zauważyć trendu odczłowieczania IT-Software Define X… Czyli wszystko, co kochasz definiowane programowo. Trend ten włazi drzwiami i oknami, a jak ich nie ma lub próbujesz je zamknąć, to przeprogramowuje on infrastrukturę i tworzy własną, wykrada Ci krzesło i pije z Twojego kubeczka. Jeżeli go zignorujesz, to na tyle rozsiądzie się na Twoim miejscu, że Ty zająć się będziesz musiał konserwacją powierzchni płaskich, lub przycinaniem żywopłotu dla kolegi, który tegoż trendu nie zignorował.

Zacznijmy może od tego, czym ten diabeł, o którym wszyscy mówią jest i dlaczego straszny nie powinien się nam wydawać. Po pierwsze, każdy widział już dużo zmian w technologicznym półświatku IT. Często nasze infrastruktury naznaczone są naroślami starych inwestycji, bruzdami blizn po nie do końca spełniających oczekiwania produktach, czy też wyzierającymi z mroku szaf rackowych, pustymi miejscami po szybkich amputacjach wykonywanych pod przykrywką nocy z hasłem „Konoslidacja!” na ustach. Tak jak wirtualizacja była jednym z kroków i swego rodzaju naturalną drogą rozwoju IT, tak teraz pojawia się konteneryzacja, czy też wirtualizacja już nie maszyn, a samych aplikacji, czy też samych funkcji (np. router, switch, operacja wyszukiwania na bazie, system kolejkowy itd.). Ten kolejny etap wymaga nowych narzędzi i rozwiązań, które z jednej strony umożliwią jeszcze większe wykorzystanie zasobów fizycznych, które posiadacie, zbudują przedpole do działania z nadchodzącymi technologiami, jak również pozwolą całym tym mandżurem zarządzać.

Zatem popatrzmy na kilku zasadniczych przedstawicieli wirusa SDx. Definiowana programowo sieć – czyli zestaw narzędzi pozwalających na bazie kilku prostych przełączników i serwerów x86 uruchomić zaawansowane funkcje sieciowe, takie jak routing, load balancing, firewalling, bez użycia zaawansowanego sprzętu. Zalet nie trzeba chyba przedstawiać, choćby przenaszalność – pada nam jeden serwer x86, a funkcje sieciowe lądują na drugim, kupujesz nowe serwery, bo w starych skończyła się gwarancja, w ciągu kilku minut masz wszystko zmigrowane, nie wspominam o backupie i jednym miejscu zarządzania. Idźmy dalej – definiowany programowo storage. Nie wiem nawet, od czego zacząć… może znienawidzony RAID, którego masz, który na pewno w kontekście minionych lat Ci się zepsuł i musiałeś odzyskiwać dane. Zawodny, wolny i desperacko wymagający następcy. W rozwiązaniach SDS już od lat wymieniony poprzez nadmiarowe bloki rozmieszczone na innych węzłach klastra, na innych serwerach itp. Masz różny typ storage i chciałbyś to logicznie połączyć – SDS to umożliwia. Popatrz na swoje serwery i te dziesiątki dysków, które nie będąc w macierzach, tak strasznie się marnują. Rozwiązania Software Define Storage pozwolą Ci to wszystko łączyć i konfigurować, bez mozolnej pracy u podstaw z kablami, zoningiem i innymi tego typu potworkami. W końcu SDDC… Czyli Software Define Datacenter, czyli idea, gdzie mając tylko transmisje (bardzo szybkie przełącznik) oraz serwery x86 masz wszystko, czego potrzebujesz, aby uruchomić dowolne usługi dla swojej organizacji – zaawansowane usługi sieciowe, moc obliczeniową i powierzchnię dyskową.

Definiowane programowo infrastruktury informatyczne wydają się  rozwiązaniem dla dużych – przecież te kilka serwerów, kilkadziesiąt VM, to zbyt mało by zacząć… Otóż nie! Nie musisz być zaraz Timothym Prickettem Morganem pokazującym gawiedzi Microsoft Hyperscale Datacenter i mówiącym, że musi jak najszybciej wyrzucić z infrastruktury fizyczne przełączniki, routery i load-balancery, bo to pozwoli mu zaoszczędzić 20% jego budżetu.

Wystarczy mały krok – może hyperkonwergencja, może kawałek automatyzacji wdrażania aplikacji, może odrobinka chmury. Przecież wiadomo, że ten mały krok może stać się duży w aspekcie rozwoju infrastruktury. Stare, zmurszałe jak drzewo w Puszczy Białowieskiej technologie, trzymane i pieszczone przez lata, nie dość, że są z punktu widzenia rozwoju osobistego  nieciekawe i lekko ciągną rozkładem, to dodatkowo mogą się stać dla firmy kulą u nogi, którą odpowiednio światły zarządca będzie chciał jak najszybciej usunąć.

Zatem świadomie odwracanie głowy i nieuczestniczenie w rozwoju technologicznym, a co za tym idzie niewpuszczanie SDx do swojego umysłu, a później infrastruktur IT, może zakończyć się tym, że te nasze pokryte patyną, lekko pachnące starą szafą DC zostaną jednym zamaszystym ruchem odcięte wraz z kończyną, którą nieszczęśliwie możemy być my.

Artykuł został opublikowany na łamach IT Professional.